Wprawdzie dzisiaj pogoda nie sprzyjała siedzeniu w ogrodzie, ale nasz ukochany kot Kokon nie odpuścił i musieliśmy z nim wyjść.
Oglądając zdjęcia ogrodów w których rosną glicynie zapragnęłam i ja posiadać taką "roślinkę". Mam dwie sztuki. Pierwszą kupiłam na allegro pięć lat temu. Rośnie przy wejściu do budynku. Miała zakwitnąć po ośmiu latach. Chyba los mi sprzyja bo doczekałam się pierwszego kwiatostanu.
Mam nadzieję, że kiedyś będzie wyglądać tak.
Wisienka wyjątkowo w tym roku kwitła obficie i zawiązało się dużo owoców.
Bardzo lubię lilie, wsadziłam kilka w zeszłym roku, ale mi nie zakwitły. Jak tylko zaczęły wyłazić z ziemi to do nich gadałam i chyba mnie usłyszały.
Azalia wyglądała jakby zmarniała, a jednak dała radę i się odbiła.
Rozchodnik jak co roku "wypuścił" cudowny dywan kwiatów.
Rododendron trochę przemarzł i zrzucił sporo liści, na szczęście pąki przetrwały i obsypał się kwiatami.
W zeszłym roku wsadziłam kalinę. Ma cudowne białe kwiatostany.
Na pergoli wije się wiciokrzew, który uraczył nas pierwszymi kwiatkami, obok niego przysiadł gliniany ptaszek.
Niestety po zimie moje ukochane hortensje ledwo zipią, wątpię, aby mi zakwitły.
Mój mąż uwielbia porzeczki i agrest. Będą owoce.
To na tyle, życzę dobrej nocki.